Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

MTB Marathon - Murowana Goślina

Dane wyjazdu:
71.51 km 65.00 km teren
02:49 h 25.39 km/h
HR śr= 183 ud/min  ( 90% )
HR max= 200 ud/min   ( 99% )
Temp.: 29.0 st. C

Niedziela, 4 lipca 2010 | Komentarze 5

W reszcie doczekałem się takiej pogody jaką lubię! Gorąco i sucho. Warunki atmosferyczne idealne, w szczególności, że większość trasy przebiegała zacienionymi ścieżkami poszczy. Ale od początku.
Start poszedł zupełnie niespodziewanie. Ani spiker nic nie odliczał, ani nie było tradycyjnej Fragmy na podniesienie ciśnienia. Po prostu zobaczyłem, jak w pierwszym rzędzie ludzie podrywają się z miejsca na siodełka do jazdy. Czem prędzej więc wpinam się w pedały i od pierwszego obrotu mocno napieram. Jasne było, że nie można inaczej bo jakieś 800m na startem był skręt w prawo w pierwszą dużą piaskownicę. Na tym zakręcie przechodząc po wewnętrznej mijam sporo ludzi i od razu kieruję się na lewą stronę do ścieżki w lesie, dzięki której udaje się uniknąć zakopania w głębokim piachu. Potem dosłownie przelot przez jezdnię i wjazd na leśne ścieżki. Tam zaczął się hardcore. Tym razem na prawdę "trasa pyliła". I to porządnie. Aż tak porządnie, że zaraz zacząłem kaszleć, zaczęły boleć oczy, nie było widać dosłownie gdzie się jedzie. Tumany kurzu ograniczały widoczność do góra kilku metrów. I tak w sporym ścisku i niepewności jechaliśmy kilka km. W między czasie wyprzedzili mnie prawie wszyscy znajomi: Pirx, Robert, Erni. Trochę się zdziwiłem, bo napierałem prawie na max a tu oni mi tak spokojnie odjeżdżają. No ale cóż, trzeba było walczyć dalej. Długo jechałem agresywnie. Przeskakiwałem z jednej grupki do drugiej urywając peletoniki, które wcześniej ciągnąłem. I to był błąd, ale o tym w dalszej części. Po dłuższym czasie wyprzedziłem Erniego i sporą grupą ładnie pracowaliśmy. Jechało mi się na prawdę świetnie. Tętno wysoki cały czas w okolicach 185, noga podawała więc się nie przejmowałem tylko dalej atakowałem. Aż do momentu gdzie wjechałem w piaskownicę. Zakopałem się, grupa jakoś mi odjechała i zostałem sam. Tamtych juz nie mogłem dojść więc zaczekałem na kolejną z tyłu i do nich się podczepiłem. Ale niestety też nie na długo bo na zakręcie jadąc na drugiej pozycji zahaczyłem o jedyną gałązkę wystającą z krzaków (gość z przodu mi ją trochę zasłonił), obwinęła mi się w okół reki i zaliczyłem niemiłe OTB. Znowu mi grupa odjechała a ja zaczym się pozbierał to znowu znalazłem się sam na trasie. Z obolałymi dłoniami i skręconą kierownicą w stosunku do koła zwolniłem trochę i wtedy doszła mnie grupa z Mateuszem z Subaru AZS UEK Kraków. Kolega zajął pierwszą pozycję ja wskoczyłem na koło i tak po zmianach dojechaliśmy aż do Dziewiczej Góry. Tempo było na prawdę mocne, a ja zmęczony tymi wczesniejszymi szarżami ciężko trzymałem koło Mateuszowi. Ale się udało, zjadłem batonika, trochę odżyłem, nawet pociągnąłem grupę potem. Plecy też już dawały o sobie znać. Później okazało się, że w tej grupie też jest Erni. I w takim składzie zaczęliśmy podjeżdżać. Mateusz trochę mi odskoczyła, ale Erni ostro trzymał moje koło i nie mogłem go urwać. W końcu na zjeździe mnie wyprzedził ale jakoś nie zauważył drzewa po prawej stronie i zahaczyło o nie kierownicą. Musieliśmy się zatrzymać, a ja niestety znowu zakopałem się w piachu. No i Erni odjechał. Znowu zostałem sam. A robiło się coraz bardziej nieciekawie. Właściwie cały odcinek po single trackach to była walka o przetrwanie. Bolały mnie plecy, zaczęło mocno brakować sił przez te szarże w pierwszej części trasy. W dodatku skurcze w nogach już wisiały nade mną bardzo nisko. Straciłem trochę pozycji ale do mety ostatecznie dojechałem na 79 miejscu open.
Jestem zadowolony z tego jak mi się jechało poza ostatnimi 10km. Średnie tętno 183 to znowu mój rekord. Nie sądziłem, że mogę takie wysokie wykręcić. Ale byłem wypoczęty a nie to co w Międzygórzu.

Open: 79
M2: 38
Kategoria MTB, Zawody



Komentarze
erni
| 18:16 wtorek, 6 lipca 2010 | linkuj Ja widziałem jakąś grupę 70 metrów przed sobą. Był tam gościu z którym prowadziłeś peleton (z Subaru). Jak dojechałem do nich to myślałem, że zalicze zgona. Ale później udało mi się go minąć przed samą metą.
Dawid | 12:54 wtorek, 6 lipca 2010 | linkuj Kurcze, powiem Ci, że teraz żałuję, że za wszelką cenę nie rzuciłem się do pogoni za Tobą i całą tą grupą bo tak to jechałem w większości już sam.
erni | 07:06 wtorek, 6 lipca 2010 | linkuj Drugi bufet to był expres. Ale, żeby was dojść to jechałem jak na finiszu.
Dawid | 21:01 poniedziałek, 5 lipca 2010 | linkuj Spoko. Gdyby jeszcze nie ten koleś, co nas rozdzielił wtedy to może bym wsiadł ci na koło ale tak to już nie dałem rady. Ja się zdziwiłem, że mnie doszedłeś po tym, jak się zatrzymałeś na bufecie. Chyba nie długo tam stałeś, nie?
erni
| 19:25 poniedziałek, 5 lipca 2010 | linkuj No nieźle się tasowaliśmy w tym Maratonie.
Myślałem, że mnie dojdziesz na końcu.
Sorki za drzewko.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa sciam
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]