Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1223.21 km (w terenie 177.00 km; 14.47%)
Czas w ruchu:48:24
Średnia prędkość:25.27 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (99 %)
Maks. tętno średnie:183 (90 %)
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:48.93 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Rozjazd

Dane wyjazdu:
24.68 km 0.00 km teren
01:00 h 24.68 km/h
HR śr= 125 ud/min  ( 61% )
HR max= 143 ud/min   ( 70% )
Temp.: 23.0 st. C

Poniedziałek, 5 lipca 2010 | Komentarze 0

Oj, chyba nie pamiętam, kiedy aż tak bardzo odczuwałem skutki wyścigu dnia następnego. Mam niezłe zakwasy w nogach. Po schodach to ledwo, ledwo chodzę :P
Ale na rowerze oczywiście mnie nie bolą, a jak xD
Kategoria Szosa, Zawoja


MTB Marathon - Murowana Goślina

Dane wyjazdu:
71.51 km 65.00 km teren
02:49 h 25.39 km/h
HR śr= 183 ud/min  ( 90% )
HR max= 200 ud/min   ( 99% )
Temp.: 29.0 st. C

Niedziela, 4 lipca 2010 | Komentarze 5

W reszcie doczekałem się takiej pogody jaką lubię! Gorąco i sucho. Warunki atmosferyczne idealne, w szczególności, że większość trasy przebiegała zacienionymi ścieżkami poszczy. Ale od początku.
Start poszedł zupełnie niespodziewanie. Ani spiker nic nie odliczał, ani nie było tradycyjnej Fragmy na podniesienie ciśnienia. Po prostu zobaczyłem, jak w pierwszym rzędzie ludzie podrywają się z miejsca na siodełka do jazdy. Czem prędzej więc wpinam się w pedały i od pierwszego obrotu mocno napieram. Jasne było, że nie można inaczej bo jakieś 800m na startem był skręt w prawo w pierwszą dużą piaskownicę. Na tym zakręcie przechodząc po wewnętrznej mijam sporo ludzi i od razu kieruję się na lewą stronę do ścieżki w lesie, dzięki której udaje się uniknąć zakopania w głębokim piachu. Potem dosłownie przelot przez jezdnię i wjazd na leśne ścieżki. Tam zaczął się hardcore. Tym razem na prawdę "trasa pyliła". I to porządnie. Aż tak porządnie, że zaraz zacząłem kaszleć, zaczęły boleć oczy, nie było widać dosłownie gdzie się jedzie. Tumany kurzu ograniczały widoczność do góra kilku metrów. I tak w sporym ścisku i niepewności jechaliśmy kilka km. W między czasie wyprzedzili mnie prawie wszyscy znajomi: Pirx, Robert, Erni. Trochę się zdziwiłem, bo napierałem prawie na max a tu oni mi tak spokojnie odjeżdżają. No ale cóż, trzeba było walczyć dalej. Długo jechałem agresywnie. Przeskakiwałem z jednej grupki do drugiej urywając peletoniki, które wcześniej ciągnąłem. I to był błąd, ale o tym w dalszej części. Po dłuższym czasie wyprzedziłem Erniego i sporą grupą ładnie pracowaliśmy. Jechało mi się na prawdę świetnie. Tętno wysoki cały czas w okolicach 185, noga podawała więc się nie przejmowałem tylko dalej atakowałem. Aż do momentu gdzie wjechałem w piaskownicę. Zakopałem się, grupa jakoś mi odjechała i zostałem sam. Tamtych juz nie mogłem dojść więc zaczekałem na kolejną z tyłu i do nich się podczepiłem. Ale niestety też nie na długo bo na zakręcie jadąc na drugiej pozycji zahaczyłem o jedyną gałązkę wystającą z krzaków (gość z przodu mi ją trochę zasłonił), obwinęła mi się w okół reki i zaliczyłem niemiłe OTB. Znowu mi grupa odjechała a ja zaczym się pozbierał to znowu znalazłem się sam na trasie. Z obolałymi dłoniami i skręconą kierownicą w stosunku do koła zwolniłem trochę i wtedy doszła mnie grupa z Mateuszem z Subaru AZS UEK Kraków. Kolega zajął pierwszą pozycję ja wskoczyłem na koło i tak po zmianach dojechaliśmy aż do Dziewiczej Góry. Tempo było na prawdę mocne, a ja zmęczony tymi wczesniejszymi szarżami ciężko trzymałem koło Mateuszowi. Ale się udało, zjadłem batonika, trochę odżyłem, nawet pociągnąłem grupę potem. Plecy też już dawały o sobie znać. Później okazało się, że w tej grupie też jest Erni. I w takim składzie zaczęliśmy podjeżdżać. Mateusz trochę mi odskoczyła, ale Erni ostro trzymał moje koło i nie mogłem go urwać. W końcu na zjeździe mnie wyprzedził ale jakoś nie zauważył drzewa po prawej stronie i zahaczyło o nie kierownicą. Musieliśmy się zatrzymać, a ja niestety znowu zakopałem się w piachu. No i Erni odjechał. Znowu zostałem sam. A robiło się coraz bardziej nieciekawie. Właściwie cały odcinek po single trackach to była walka o przetrwanie. Bolały mnie plecy, zaczęło mocno brakować sił przez te szarże w pierwszej części trasy. W dodatku skurcze w nogach już wisiały nade mną bardzo nisko. Straciłem trochę pozycji ale do mety ostatecznie dojechałem na 79 miejscu open.
Jestem zadowolony z tego jak mi się jechało poza ostatnimi 10km. Średnie tętno 183 to znowu mój rekord. Nie sądziłem, że mogę takie wysokie wykręcić. Ale byłem wypoczęty a nie to co w Międzygórzu.

Open: 79
M2: 38
Kategoria MTB, Zawody


Po Murowanej Goślinie

Dane wyjazdu:
25.00 km 2.00 km teren
01:30 h 16.67 km/h
HR śr= ud/min  (% )
HR max= ud/min   (% )
Temp.: 28.0 st. C

Niedziela, 4 lipca 2010 | Komentarze 0

Dojazd na start, rozgrzewka i powrót po maratonie.
Kategoria MTB


Przejażdżka

Dane wyjazdu:
24.90 km 0.00 km teren
01:01 h 24.49 km/h
HR śr= 127 ud/min  ( 62% )
HR max= 150 ud/min   ( 74% )
Temp.: 27.0 st. C

Piątek, 2 lipca 2010 | Komentarze 0

No nawet nieźle się jechało, już nie czułem takiej zamuły w nogach jak w dniach poprzednich. Może ta czasówka i takie przepalenie wyjdzie mi na dobre :)
Kategoria Szosa


Czsówa pod ZOO

Dane wyjazdu:
39.19 km 0.00 km teren
01:48 h 21.77 km/h
HR śr= 143 ud/min  ( 70% )
HR max= 199 ud/min   ( 98% )
Temp.: 27.0 st. C

Czwartek, 1 lipca 2010 | Komentarze 2

To dalej nie jest to co było przed Międzygórzem. Dalej nogi się nie kręcą tak jak kiedyś. Mam wrażenie, że po prostu ubyło mi w nich mocy. I to znacznie. Zastanawiałem się, czy robić tą próbę na podjeździe czy nie ale ostatecznie zachęciło mnie do tego wreszcie wysokie tętno. Wysokie do tego stopnia, że byle przyspieszenie wyciągało do stref tempa. Więc pojechałem najpierw pod kopiec, potem zoo rozgrzewkowo, na którym już widziałem, że czas jest gorszy od tych, które już uzyskiwałem przed Międzygórzem. Ale raz się żyje, może trzeba się po prostu przetkać? No i się przetkałem do tego stopnia, że ledwo do domu wróciłem :P
Czas na podjeździe to 5:46. Tylko 1s gorszy od życiówki, którą zrobiłem rok temu ale na slickach. A teraz jechałem na oponach terenowych 2,1.
Reasumując jest dobrze, ale może być chyba jeszcze lepiej.
Kategoria Szosa