Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:7761.74 km (w terenie 4265.77 km; 54.96%)
Czas w ruchu:401:10
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maks. tętno maksymalne:202 (100 %)
Maks. tętno średnie:183 (90 %)
Liczba aktywności:162
Średnio na aktywność:47.91 km i 2h 30m
Więcej statystyk

MTB Marathon - Karpacz

Dane wyjazdu:
53.26 km 45.00 km teren
03:16 h 16.30 km/h
HR śr= 173 ud/min  ( 85% )
HR max= 198 ud/min   ( 98% )
Temp.: 17.0 st. C

Sobota, 1 maja 2010 | Komentarze 3

Druga eliminacja tak samo jak pierwsza była dla mnie niestety znowu pechowa.
Pierwszy podjazd asfaltowy 4,5km do Karpacza górnego jechało mi się całkiem dobrze, choć bolały mnie mięśnie. Trochę ludzi powyprzedzałem, zdobyłem chyba całkiem niezłą pozycję i na pierwszym zjeździe wyleciał mi pełny bidon izotoniku. Sic!! Bez wahania nacisnąłem na klamki i zacząłem go szukać. Trochę mi to zajęło gdyż w momencie jego wypadnięcia jechałem około 45km/h więc potoczył się trochę w dół. Minęli mnie wszyscy, których wyprzedziłem na podjeździe. Szybko wpakowałem bidon, trochę z niego upiłem, żeby nie był taki ciężki i zaczynam już bardziej ostrożnie zjeżdżać, coby go drugi raz nie zgubić. Zjazd poszedł szybko, cały czas w zasięgu wzroku miałem zieloną koszulkę zaprzyjaźnionego rywala. Gdy tylko zaczął się podjazd zrobiło się ciasno a dla mnie tempo zrobiło się za wolne. Po prostu za daleko spadłem w stawce przez ten pech. Nie za bardzo było jak wyprzedzać i gdy tylko była jakaś okazja to od razu rura i do góry. I tak mniej więcej wyglądał wyścig. Ja mocno szedłem na podjazdach a wszyscy z powrotem dochodzili mnie na zjazdach. Kura, strasznie mi nie pasowały te zjazdy w tym roku. Dużo traciłem i wszystkich, których urywałem na podjeździe dochodzili mnie na zjeździe. Na 30. km zakleszczył mi się łańcuch i przekręcił przednią przerzutkę dzięki której praktycznie nie mogłem wrzucić łańcucha na blat. Na kolejnym zjeździe wkręcił mi się patyk i znowu musiałem się zatrzymać i znowu wszyscy mnie doszli. I tak dotoczyłem się do wyczekiwanego przeze mnie podjazdu na Chomontową. Zacząłem go z Axi'm. Wiedziałem, że podjazd ma około 3km długości ze średnim nachyleniem ponad 10% więc zacząłem go spokojnie. Pomimo tego od razu urwałem zielonego kolegę i poszedłem sam wyprzedzając innych ludzi. Po niedługim czasie dojechał do mnie jakoś zawodnik z dystansu giga który miał idealne tempo na podjeździe dla mnie. Więc uczepiłem się jego koła i tak podjechałem cały podjazd wyprzedzając na prawdę duuużo ludzi. Ze szczytu szybki zjazd który miałem bardzo utrudniony przez tą przerzutkę, potem jeszcze niesamowite kamienie na końcu których znowu poczułem oddech Axi'ego. Przyznam szczerze, że aż się we mnie zagotowało. Na Chomontowej został daleko z tyły i odrobił to skubaniec (przez moją słabą technikę). A już w ogóle szczytem było jak mnie wyprzedził i odszedł na odległość zasięgu wzroku. Wezbrała we mnie taka złość sportowa, że na ostatnim pojeździe asfaltowym równoległym do stadionu lecąc w trupa odrobiłem całą stratę i koniec końców wyprzedziłem go z zaskoczenia o długość przedniego koła na samiutkiej kresce.
Nie jestem zadowolony z miejsca. Jedyne co mnie cieszy to to, że dobrze idę na podjazdach. Teraz chyba trzeba się skupić na technice zjazdów.

Dopadający mnie na zjeździe Axi.

Open: 114
M2: 61
Kategoria MTB, Zawody


Technika na Zakówku

Dane wyjazdu:
22.13 km 14.00 km teren
01:21 h 16.39 km/h
HR śr= 133 ud/min  ( 65% )
HR max= 169 ud/min   ( 83% )
Temp.: 21.0 st. C

Czwartek, 29 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Ależ ja lubię tygodnie gdzie są starty! Same rege prawie mam, a żeby sobie jeszcze to urozmaicić pojechałem dziś na Zakrzówek potrenować trochę na kamienistych zjazdach. Było tylko kilka mocniejszych "pików" na pedały coby nie zasnąć. A tak to lajcik na całego. No i w końcu ubrałem koszulkę z krótkim rękawem. Chyba pierwszy raz w tym roku... :D
Kategoria MTB


Trening

Dane wyjazdu:
42.38 km 15.00 km teren
02:10 h 19.56 km/h
HR śr= 136 ud/min  ( 67% )
HR max= 183 ud/min   ( 90% )
Temp.: 16.0 st. C

Środa, 28 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Dziś standardowo trening przedmaratonowy. Czyli 4x pod Zoo do 170bpm natomiast zjazdy po terenie coby techniki sobie troszkę przypomnieć. Co dziwne, trzy pierwsze czasy miałem ciut gorsze od tych podjazdów co robiłem przed Dolskiem. Ostatni na samej końcówce troszkę mocniej pojechałem. Dokładnie czasy kształtują się następująco:
1. 7:37
2. 7:33
3. 7:29
4. 7:13
Jechałem oczywiście na startówce.
Kategoria MTB


Trening MTB

Dane wyjazdu:
92.31 km 45.00 km teren
04:11 h 22.07 km/h
HR śr= 154 ud/min  ( 76% )
HR max= 197 ud/min   ( 97% )
Temp.: 19.0 st. C

Sobota, 24 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Pierwsza dłuższa jazda w terenie tego roku. Dość późno ale jakoś tak wyszło, że dobrze się trenowało na szosie :P
Z koleżką Axi'm pojechaliśmy pomęczyć trochę podjazdy. Niestety o trasie wiele napisać nie mogę gdyż moja wiedza o tym gdzie jestem skończyła się tuż za Krk a wróciła dopiero przy Błoniach :P A tak dokładniej to jechaliśmy m. in. przez wąwóz Kochanowski, Krzeszowice, potem Dolinki (Będkowska i chyba nie tylko).
Na początku jechało mi się kiepsko ale potem jak się nóżki rozkręciły to całkiem nieźle mi się dawało na tych podjazdach. Na płaskim nie przemęczałem się zbytnio zostawiając siły na dymanie do góry. W drodze powrotnej było już więcej asfaltów, gdzie Axi nadał tempo. Generalnie dobry trening wyszedł, nawet dłuższy niż zakładałem. Ani się nie obejrzałem a tu już ponad 90km na liczniku stuknęło ;)
Kategoria MTB


Za długie rege

Dane wyjazdu:
35.88 km 10.00 km teren
02:00 h 17.94 km/h
HR śr= 115 ud/min  ( 56% )
HR max= 154 ud/min   ( 76% )
Temp.: 15.0 st. C

Piątek, 23 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Wybrałem się z dwoma kumplami na przejażdżkę. Niestety jakoś takwyszło strasznie długo. Co prawda bardzo mała intensywność ale...
Ciekawe co będzie jutro? :D
Kategoria MTB


MTB Marathon - Dolsk

Dane wyjazdu:
64.26 km 50.00 km teren
02:19 h 27.74 km/h
HR śr= 181 ud/min  ( 89% )
HR max= 199 ud/min   ( 98% )
Temp.: 8.0 st. C

Sobota, 10 kwietnia 2010 | Komentarze 0

Wreszcie. Do Dolska dojechaliśmy niestety strasznie późno przez okropne korki na autostradzie za Katowicami. Ale atmosfera doborowa, zawsze taka powinna być przed startem, żeby jeszcze się rozluźnić.
Start poszedł nieco opóźniony i w innej atmosferze przez tragiczne wydarzenia w Smoleńsku. Od początku mocne tempo. Najbardziej obawiałem się dwóch rzeczy. Jedna to, że zacznie mnie boleć wszystko w klatce piersiowej tak jak w Murowanej GOślinie rok temu z powodu niskiej temp. a druga to że plecy mi wysiądą. Ale o dziwo przejechałem kilkanaście pierwszych km i nic mnie nie bolało. Wtedy dopiero byłem pewny, że mogę dociskać bez obawy o takie rzeczy. Świetnie mi się współpracowało z Ernim. Na prawdę dawaliśmy sobie na wzajem bardzo mocne zmiany. I niestety gdzieś mniej więcej w połowie na płaskim asfalcie pod wiatr Erni wychodząc na zmianę dał ją tak mocną i nagłą, że przez częściowo zmęczenie oczywiście po moim prowadzeniu i częściowo przez zagapienie nie zdążyłem wsiąść na koło. Erni z jeszcze jakimś jednym gościem odjechali mi na parenaście metrów. Nie zdołałem ich podgonić. Próbowałem, ale utrzymywałem się jedynie w stałej odległości. Więc stwierdziłem, że nie ma co się tak zarzynać i zwolnię trochę, poczekam na grupkę z tyłu i z nimi zacznę pracować, żeby dość tych z przodu. No i tak też zrobiłem. Z przodu cały czas ich widziałem. I moje plany były dobre ale zniszczyło je poluzowane siodełko. Po zjeździe z asfaltu nagle jakoś tak sie poruszyło i zaczęło latać przód - tył. No to koniec. Musiałem się zatrzymać, wyciągnąć klucze, i dostać się do zawalonych piaskiem śrub. Szczególnie tylna była przysłoniętą przez przyklejoną dętkę do sztycy. Zanim się z tym uporałem wszystkie grupy mi uciekły w ogóle z pola widzenia. Długo jechałem sam ale widziałem, że doganiają mnie z tyłu. Zwolniłem i zaczekałem na nich. Ale tempo już nie było takie fajne. Prowadzący musiał się zaginać a w środku się opierniczałem. Ale nie było szans, żeby dość tych z przodu. I tak mniej więcej dojechałem do mety. Trochę się z tymi ludźmi tasowałem, potem mocne giga jeszcze dołączyło, więc można było się podłączyć. Jednak najbardziej żałuję, że przegapiłem tabliczki ze znakami 3km i 1km do mety. Bo gdybym to widział to za wszelką cenę trzymałbym się ogromnej grupy gdzie byli też owi gigowcy. I byłbym sporo miejsc wyżej, choć czas byłby lepszy może o 1min. A tak to odpuściłem myśląc, że do mety może być jeszcze parę km jak to czasami się zdarzało...
Wynik nie powala ale z jazdy jestem zadowolony. Zobaczymy co będzie za tydzień w Murowanej :-)
Ufff, ale się rozpisałem :P

Open: 135
M2: 65

Fotka za Kasią z Kelly's Team.

Średnie tętno wyszło mi kosmiczne. Nigdy w życiu nawet się nie zbliżyłem do takiego. W momencie gdy spadało do około 170 to miałem wrażenie, że się obijam. Tak na prawdę mocno pracowałem na tętnach dopiero ponad 180.
Kategoria MTB, Zawody


Ustawka Macia w Pychowicach

Dane wyjazdu:
62.73 km 42.00 km teren
03:30 h 17.92 km/h
HR śr= 150 ud/min  ( 74% )
HR max= 197 ud/min   ( 97% )
Temp.: 13.0 st. C

Niedziela, 28 marca 2010 | Komentarze 5

Jako, że rozbudowa 2 powinna zawierać dużo ścigania wybrałem się na XC do Pychowic w gronie znajomych. Cóż mam powiedzieć. Przyjechali praktycznie sami zawodnicy z ubiegłorocznych tras giga i nie było żadnej dyskusji. Na mecie po 6 okrążeniach strata do zwycięskiego Bulego wynosiła jak podają wyniki zrobione przez Furmana nieco ponad 8min. Od drugiego okrążenia straciłem ochotę na ścianie i jechałem sobie po prostu trochę mocniej niż zwykle. Nie było sensu ani siły po całym tyg napierać. Pokazywał to cały czas pulsometr.
Ale jestem przede wszystkim zadowolony z roweru. Bardzo fajnie mi się na nim jechało, choć nie wiem czy jednak nie będzie trzeba podnieść kierownicy ze względu na plecy. Co prawda nie bolały ale kto wie co będzie po 2,5h w górach. Ale to dopiero się okaże z biegiem czasu.

Foto by rowerowanie.pl
Resztę czasu zrobiliśmy jadąc wspólnie już w tempie wycieczkowym do Tyńca a potem przez Las Wolski a powrót z Lukciem przez Sikornik i Zakrzówek terenem.
Kategoria MTB


Niespodziewane perwsze MTB w tym roku

Dane wyjazdu:
43.17 km 10.00 km teren
02:04 h 20.89 km/h
HR śr= 141 ud/min  ( 69% )
HR max= 188 ud/min   ( 93% )
Temp.: 15.0 st. C

Sobota, 27 marca 2010 | Komentarze 0

W planie była oczywiście szosa i nawet przez myśl mi ni przeszło, że wjadę w teren. Najpierw pojechałem do Tyńca gdzie wymęczyłem 4x2min co 2min czegoś na wzór A1. I dojeżdżając do toru kajakowego z daleka zobaczyłem charakterystyczną czerwoną koszulkę. Okazało się, że to był Zicek z ferajną. Stwierdziłem, że to co miałem zrobić zrobiłem a został mi już tylko nudny tlen to przejadę się z chłopakami. Poturlaliśmy się jakimiś polnymi ścieżkami. Generalnie fajnie się jechało, ale na pewno tlenu sobie nie zrobiłem co by nudno nie było. :P
Jutro mam się wybrać na ustawkę do Pychowic ale nie wiem jak z pogodą i czy nie będę zbyt zmęczony, bo już dziś coś nie bardzo mi ta noga podawała.
Kategoria MTB


Brak sił

Dane wyjazdu:
63.00 km 8.00 km teren
03:00 h 21.00 km/h
HR śr= 128 ud/min  ( 63% )
HR max= 171 ud/min   ( 84% )
Temp.: -3.0 st. C

Niedziela, 7 marca 2010 | Komentarze 0

Koniec drugiego tygodnia rozbudowy 1. Jestem lekko zmasakrowany. Wczoraj jednak przeszarżowałem i dziś nic nie miałem pod nogą. Tętno jakieś niesamowicie niskie. Żeby je podnieść musiałem ostro podjeżdżać na stojąco. A że sił brak to tych podjazdów zrobiłem może ze 3?
Chciałem pojechać do Lasu Wolskiego jednak lód przykryty cienką warstwą śniegu skutecznie mnie stamtąd wykurzył. Ostatecznie zaliczyłem Tyniec a potem 40min na trenażerze w tempie regeneracyjnym. Całe szczęście jutro wolne a i tak nie jestem pewny czy to wystarczająco czasu, żeby siły powróciły.
Kategoria MTB, Trenażer


Zdezorganizowany trening

Dane wyjazdu:
50.43 km 18.00 km teren
03:00 h 16.81 km/h
HR śr= 139 ud/min  ( 68% )
HR max= 176 ud/min   ( 87% )
Temp.: -2.0 st. C

Czwartek, 11 lutego 2010 | Komentarze 0

W towarzystwie Adriana udałem się dziś w kierunku Zakrzówka, żeby pojeździć w ternie, bowiem warunki drogowe były fatalne. Cały czas padający śnieg zmienił ulice w rzeki spływające syfem. Na szczęście cały czas była lekko ujemna temperatura i w terenie było super.
Co do samego treningu to na początku - jak to z Adrianem - tętno miałem gdzieś w kosmosie. Podjazdy spokojnie mógłbym zakwalifikować jako M2 tylko krótsze czasowo (około 2-3min). Było ich kilka. Następnie coby się nie znudzić robieniem cały czas tych samych okrążeń pojechaliśmy alejką do Tyńca. Droga kiepska - strasznie nierówno - ale lepiej nić drogi publiczne. Tam zrobiłem już takie książkowe M1 (było w planie). Z powrotem jechaliśmy już oboje w tlenie (co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo zwykle różnica w naszych pulsach wynosi powyżej 10bpm). W drodze powrotnej znowu zahaczyliśmy o Zakrzówek (tym razem dwie pętelki) i z powrotem do domu ale przez Łagiewniki. Do samego końca tętna mieliśmy porównywalne. Myślałem, że jak wsiądę na trenażer to nie będę miał kompletnie siły kręcić E2 ale wręcz przeciwnie, musiałem się hamować, żeby utrzymać się w granicach. Nic z tego nie rozumiem.
A Adrian w styczniu siedział na rowerze dopiero 2x więc pewnie dla tego tak dobrze mi się z Nim dziś jechało. Przez ostatnie 2 tyg był na zgrupowaniu w Rytrze i dzień w dzień mieli po kilka godzin nart, basenu, siłki itp. W ogóle roweru. Dziwne, nie...?
Kategoria MTB, Trenażer