Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:2633.98 km (w terenie 1770.77 km; 67.23%)
Czas w ruchu:129:51
Średnia prędkość:20.28 km/h
Maks. tętno maksymalne:202 (100 %)
Maks. tętno średnie:183 (90 %)
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:54.87 km i 2h 42m
Więcej statystyk

MTB Marathon - Istebna

Dane wyjazdu:
53.05 km 45.00 km teren
03:38 h 14.60 km/h
HR śr= 169 ud/min  ( 83% )
HR max= 195 ud/min   ( 96% )
Temp.: 21.0 st. C

Sobota, 19 września 2009 | Komentarze 0

MTB Marathon - Istebna

Ostatni maraton w roku i tym samym zakończenie sezonu startowego. Szczyt formy miałem w Krakowie więc jasne było dla mnie, że nie utrzymam tak dobrej dyspozycji przez kolejne 3 tygodnie. No i wynik pokazał rzeczywiście spadek formy. Średnie tętno takie samo jak zawsze na górskich maratonach. Jendak musze powiedzieć, że na początku bardzo się powstrzymywałem przed przyciśnięciem mocniej bo wiedziałem jaka jest trasa w końcówce. I temu bardzo dużo ludźmi mnie wyprzedziło na początku. Jeszcze w dodatku przyjazd 20min przed startem uniemożliwił jakąkolwiek rozgrzewkę.

Open: 106
M2: 52
General w M2: 33

Podsumowując sezon - jestem całkiem zadowolony. Zaliczyłem tyle maratonów ile chciałem, starty miałem praktyczie bezawaryjne (jednak guma w Krk) sprzęt ani razu mnie nie zawiódł. Co do mojej formy to na nic więcej w tym sezonie mnie nie było stać. Głównym celem był Kraków i tam miałem życiową formę ale niestety defekt zniszczył mój wynik. Szkoda.
Teraz będzie czas na odpoczynek od kolarstwa. Niedługo wyjeżdżam na parę dni w góry i ani mi się śni zabierać rower. Potem jeszcze parę tygodni jakiś lekkich przejażdżek i będę się zabierał za prawdziwy trening do sezonu 2010 a nie tak jak to "trenowałem" w tym roku. Są pewne plany, są zamiary i chęci. Ale o tym będzie jeszcze czas pisać :)
Do zobaczenia za rok w Murowanej Goślinie z sezonie 2010!
Amen.
Kategoria MTB, Zawody


MTB Marathon - Kraków

Dane wyjazdu:
67.48 km 60.00 km teren
03:09 h 21.42 km/h
HR śr= 176 ud/min  ( 87% )
HR max= 198 ud/min   ( 98% )
Temp.: 22.0 st. C

Niedziela, 30 sierpnia 2009 | Komentarze 3

MTB Marathon - Kraków

Wstając rano byłem bardzo zmotywowany i dobrze nastawiony. Pogoda dopisywała choć jak dla mnie z samego rana było zimno. Na szczęście w czasie wyścigu pogoda była idealna. Jak to zawsze rano przed wyścigiem zjadłem odpowiednie śniadanko, spakowałem wszystko i ruszyłem w stronę Smoka na spotkanie Bikeholików. Pojawiło się nas baaardzo dużo, bo aż jeśli dobrze liczę 16 osób. Sprawnie ustawiliśmy się do zdjęcia grupowego a potem ruszyliśmy w stronę błoń całą hordą. Szerokie gały przechodniów - bezcenne :D W miasteczku sportowym - jak to zwykle w Krakowie - ogromne tłumy. Prawdopodobnie tego dnia padł rekord frekwencji, który wynosił około 1,5 tyś. osób! Tradycyjnie najpierw odbył się start giga. Potem jeszcze nerwowe stanie w kolejce do toi toi-a a następnie już wejście do sektora. Czas szybko zleciał na rozmowach z licznymi znajomymi. W końcu z głośników usłyszeliśmy znaną melodię i spiker krzyknął: START. Najpierw tradycyjnie kółko na błoniach. Strasznie tego nie lubię, bo telepie niemiłosiernie. W dodatku każdy się chce przebić jak najbardziej do przodu i robi się duże zamieszanie. Tracę z oczu wszystkich moich rywali, z którymi chciałem powalczyć. W dodatku uświadomiłem sobie, że mam niezapięty kask. Ale jedna rzecz mnie strasznie rozbawiła. W momencie jak ja opuszczałem błonia ludzie jeszcze stali w alii startowej i gapili się na nas jak byśmy byli z innej planety xD.
Potem wyjechaliśmy na dobrze znany wszystkim asfalt. Tam też jest nerwowo - bardzo duże prędkości a droga dość wąska z progami zwalniającymi. Więc szybko zapiąłem kask i zacząłem gonić pierwszą większą grupkę by siąść na koło i mniej się męczyć. Tasowanie trwało aż to podjazdu pod Zoo. Został on zmieniony trochę w stosunku do lat ubiegłych. Tam też odnalazłem Axi'ego oraz wyprzedził mnie Asterix. Byłem tym faktem mocno zdziwiony. Ale poszedł jak burza i nawet nie próbowałem go gonić bo wiem już jak się kończą takie szarże na początku. Więc w swoim tempie zacząłem podjeżdżać pod Zoo. Tam też dojechałem do Krzyśka Sikory, który później się wycofał. W międzyczasie uciekł mi też Axi.
Po podjeździe nastąpił pierwszy zjazd. Był on dość niebezpieczny bo można się na nim rozpędzić do kosmicznych prędkości a nawierzchnia z małych kamyczków jest bardzo zdradziecka. Zjeżdżałem raczej asekuracyjnie, ale o dziwo nikt mnie tam też nie wyprzedził. Dalej następowała sekcja płaskiej części trasy. Wiedziałem, że za wszelką cenę trzeba się zaczepić do jakiejś grupy, bo wiatr był niesprzyjający. Początkowo udało mi się dopaść do takowej ale dosłownie chwila moment i odpuściłem koło na kilka metrów. Więc znowu zacząłem gonić ale to kosztowało trochę siły i w końcu odpuściłem bo grupa się oddalała. Zdecydowałem zwolnić troszeczkę i poczekać na tych z tyłu. W owej grupce okazało się, że jest Robert Baś, który zawsze mnie objeżdżał i Amrac. Postanowiłem się ich uczepić. I takim sposobem dojechaliśmy do Kryspinowa gdzie nagle zapanował mały zamęt, bo czołówka zgubiła nieco trasę i wszyscy się złączyliśmy. Dla mnie to była fajna sprawa oczywiście, bo miałem więcej kół, za którymi mogłem się schować.
Tak dojechaliśmy do kolejnego wzniesienia za Morawicą. Cały czas się trzymałem Roberta i Amraca, jednak ten pierwszy zaczął podejrzanie zwalniać a ten drugi uciekać. Więc przeskoczyłem Roberta i ruszyłem za Amrackiem. Trasa stawała się coraz bardziej pofałdowana. Jechało mi się cały czas świetnie. Piękny Wąwóz Półrzeczki minął tak szybko, że niewiele brakowało, a bym go nie zauważył xD
Dalej gwałtowny podjazd spowodował lekki korek i trzeba było dawać z przysłowiowego "buta". Tak mijały kolejne kilometry do momentu, aż przed Bukową Górą zobaczyłem Axi'ego i Erniego. Dwaj moi tegoroczni rywale, którzy zawsze mnie objeżdżali w drugich częściach trasy. Więc spiąłem się mocniej i zacząłem pościg. Na szczycie Bukowej Góry dopadłem Erniego. Jednak wiedziałem, że on na zjeździe jest niesamowity i cisnąłem dalej, żeby mu nieco odjechać i tym samym podgonić jeszcze Axi'ego. Na zjeździe kontrolowałem sytuację tak, że Erni mnie nie wyprzedził a do Axi'ego się jeszcze zbliżyłem.
Po zjeździe wylecieliśmy na stromy wiodący do góry do Nielepic asfalt. Tam zobaczyłem, że Axi nagle zjeżdża na bok i zaczyna gmerać przy napędzie. Okazało, się, że spadł mu łańcuch z blatu ale szybko się z tym uporał. Podjazd poszedł migiem. Wyprzedziłem znowu paru gości i dojechał do bufetu. Jednak i jedzenia i picia miałem wystarczająco dużo, więc nawet nie zwolniłem tylko zacząłem atakować szeroki szutrowy podjazd, który finalnie prowadził do obrośniętego legendą Wąwozu Kochanowskiego. Chodziły plotki, że zjazd był dwukrotnie naprawiany po ostatnich ulewach. I tak też było. Zjazd poszedł bez większych problemów. Jednak na dole poczułem znowu na plecach oddech Axi'ego i Amraca. Pomyślałem sobie, że znowu będzie to samo - odjadą mi, a ja zostanę, osłabnę i kicha. Nie musiałem długo czekać na atak. Axi zakręcił mocno na podjeździe w lesie Zabierzowskim. Jednak bez większego problemu siadłem mu na koło. To było dla mnie bardzo budujące. Potem nastąpił krótki zjazd, wysunąłem się przez niego i pocisnąłem mocniej wyprzedzając jeszcze Łatkę. Jechało mi się nadal bardzo, bardzo dobrze. W pewnym momencie zauważyłem na horyzoncie płonący znak Bikeholików. Pomyślałem, że to musi być Asterix bo tak wypruł na początku i teraz pewnie zdycha. Więc docisnąłem i zacząłem gonić. Po kilkunastu minutach dogoniłem kolegę i okazało się, że to nie Asterix tylko Marcin. To mi zamieszało w głowie, bo On zwykle jest bardzo wysoko. Dodało mi to tylko siły psychicznej i zacząłem znowu nakręcać mocniej, bo noga podawała świetnie. W tym momencie już nie widziałem za sobą ani Axi'ego, ani Amraca, ani Erniego. To mi się jeszcze w tym roku nie zdarzyło! Tak minęło parę km, znowu zobaczyłem płonącą czerwoną koszulę. Tym razem to już był Asterix. Zacząłem go gonić. Marcin jechał tuż za mną. Z asfaltu za Burowem zaczynał się zjazd zaśmieconym małym wąwozem. Na jego końcu coś zaczęło mi się wydawać, że jest nie tak. Jakoś tak miękko mi się zrobiło. Spojrzałem na tylne koło i się załamałem. Złapałem gumę. Końcówkę zjazdu zjechałem bardzo powoli i ostrożnie i na asfalcie musiałem się zatrzymać. To był koniec marzeń o najlepszym w tym roku wyniku. Nie zastanawiając się zabrałem się błyskawicznie do zmiany dętki. W tym czasie oczywiście wyprzedzili mnie z prędkością światła doszczętnie wszyscy rywale, których wyprzedziłem w Lesie Zabierzowskim i to z nawiązką. Nie liczyłem ile to było osób ale co najmniej kilkanaście. Potem nastąpiła chyba jakaś dziura czasoprzestrzenna bo przez długą chwilę nie jechał totalnie nikt. Ja wstrzeliłem się dokładnie właśnie w tą dziurę. Zacząłem dokręcać w złości ile fabryka dała. Na trzeci bufet nawet nie spojrzałem bo limit zatrzymań już wyczerpałem. Na polach obok Balic dogonił mnie pierwszy zawodnik z dystansu Giga - Andrzej Kaiser. Mocno mnie to zdziwiło. Siadłem mu na chwilę na koło ale na niego nie ma mocnych i zaraz musiałem odpuścić. I tak jechałem praktycznie do samego Lasu Wolskigo. Nikogo z przodu, nikogo z tyłu. Masakra. Dopiero przy w jeździe do Lasku Wolskiego zobaczyłem, że dochodzi mnie grupka kilku osób. Strasznie się wkurzyłem jak zobaczyłem w niej Jelitka, który już tylko czekał, żeby mnie objechać. Zacząłem dokręcać mocno ale na podjeździe pierwszy raz dało o sobie znać zmęczenie. Jednak nie oglądnąłem się już za siebie i cisnąłem ile mogłem. Potem wypłaszczenie, przejazd obok klasztoru Kamedułów i podjazd. Tam dojechał mnie Jelitek. Pomyślałem - to już koniec. Teraz mnie zgubi a ja umrę w zapłacie za nieudaną ucieczkę. Ale nie chciałem się poddać bez walki. Nie oglądając się za siebie naciskałem na pedały ile fabryka dawała. Trudna ścieżka wycisnęła ze mnie wszystko. Na jej szczycie oglądnąłem się i zobaczyłem, że Jelitka w ogóle nie ma. Nie wiedziałem, kiedy go zgubiłem nawet. Później jednak się okazało, że złapał go skurcz i musiał się zatrzymać. Mnie teraz czekał zjazd na końcu którego zobaczyłem Amraca zmieniającego gumę. Jak widać nie tylko mnie dopadł tego dnia pech.
Podjazd serpentynami poszedł dość sprawnie, potem zjazd i finalny podjazd pod Sikornik. Jednak wcale mi się go tak źle nie podjeżdżało i szybko znalazłem się na górze wyprzedzając jeszcze jednego kolesia. Jednak kilku wyprzedziło mnie, więc generalnie straciłem kilka pozycji. Potem zjazd Sikornikiem i wylot na asfalt, pocisk maksymalny, żeby nikt już więcej mnie nie doszedł i wyjazd na błonia. Z przodu było koleś ale bardzo daleko więc już go nawet nie próbowałem gonić a za mną nie było daleko nikogo. Więc już raczej spokojnie dojechał do mety. To koniec - pomyślałem. Mogło być tak pięknie. A tak? A tak to jest jak zwykle czyli 95 w open. Ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolony ze startu, bo gdyby nie ta nieszczęsna guma to był bym znacznie, znacznie wyżej! :)

Open: 95
M2: 50
Kategoria MTB, Zawody


MTB Michałowice

Dane wyjazdu:
43.64 km 30.00 km teren
01:55 h 22.77 km/h
HR śr= 178 ud/min  ( 88% )
HR max= ud/min   (% )
Temp.: 24.0 st. C

Niedziela, 9 sierpnia 2009 | Komentarze 0

MTB Michałowice

Bardzo fajny wyścig. Jechało się świetnie, cały czas dokręcałem. Na ostatnich kilometrach zdołałem jeszcze bardziej docisnąć i tym samym wyprzedzić jeszcze kilku gości dodatkowo. Tylko głupio, że kategorie wiekowe były tak beznadziejnie zorganizowane. Po maratonie dowolna ilość wody, izotonika, batonów, bananów. No i oczywiście darmowa kiełbacha, z której niestety nie skorzystałem z okazji niedawnych bólów brzucha. Ogólnie bardzo mi się podobało!

Open: 19
M1 (16-35): 14
Kategoria MTB, Zawody


MTB Marathon - Głuszyca

Dane wyjazdu:
55.33 km 50.00 km teren
03:55 h 14.13 km/h
HR śr= 169 ud/min  ( 83% )
HR max= 196 ud/min   ( 97% )
Temp.: st. C

Sobota, 1 sierpnia 2009 | Komentarze 0

MTB Marathon - Głuszyca

Głuszyca przywitała nas piękną, można rzec nawet gorącą pogodą. Bezchmurne niebo i dawne opady zapowiadały tak długo już wyczekiwaną przeze mnie suchą trasę. Szybkie przebieranie, rozgrzewka i wjazd do sektora gdzie spotkałem Erniego. Przed sobą miałem też Axi'ego. Start poszedł spokojnie - najpierw wyjazd na główną drogę, potem trochę w dół by po chwili skręcić w lewo już na pierwszy asfaltowy podjazd. Axi nieco się oddalił ale cały czas go widziałem przed sobą. Erni na podjeździe został z tyłu ale wiedziałem, że na zjazdach będzie odrabiał bardzo, bardzo dużo. Trasa bardzo mi się podobała, Axi/ego cały czas miałem w zasięgu wzroku. Jechało mi się świetnie. Noga bardzo dobrze podawała. Nie jechałem na maxa by zachować siły na resztę trasy. W pewnym momencie wyprzedziłem Axi,ego, gdy ten stał na bufecie. Noga świetnie podawała gdzieś do 30km. Tam zacząłem odczuwać plecy. Najgorzej było na podjeździe pod Wielką Sowę, gdzie miałem już taki ból, że musiałem się zatrzymać 2x. Tam też właśnie przez to doszedł mnie Erni. Potem fatalny podjazd po kamerdolcach i nie lepszy zjazd, gdzie oczywiście zostawił mnie Erni pokazując jak powinno się zjeżdżać. Tam przepuszczając jakiegoś zawodnika dostałem strasznego skurczu nogi przez co też musiałem się zatrzymać. Odżyłem troszkę po 4 bufecie gdzie uzupełniłem zapasy wody i zjadłem arbuza. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze parę osób a potem był już ostatni łątwy i szybki zjazd do mety.
Jestem nawet nawet zadowolony z wyniku bo obsada była bardzo mocna. Na szczęście udało mi się zachować sektor.

Open: 91
M2: 44
Kategoria MTB, Zawody


MTB Marathon - Krynica Zdrój

Dane wyjazdu:
37.52 km 34.00 km teren
02:59 h 12.58 km/h
HR śr= 169 ud/min  ( 83% )
HR max= 195 ud/min   ( 96% )
Temp.: 24.0 st. C

Sobota, 4 lipca 2009 | Komentarze 0

MTB Marathon - Krynica Zdrój

Zacząłem spokojnie. Pierwszy podjazd poszedł potem zjazd i danie główne czyli uphill na szczyt Jaworzyny. Dobrze mi się go podjeżdżało. Cały czas byłem z Axim i Miśkiem z rowerowania. Jednak Axi kawałek za szczytem zerwał łańcuch a Miśq mi odjechał. Na zjazdach potraciłem sporo miejsc. Błoto na trasie powaliło mój napęd. Łańcuch zakleszczał się na korbie i skakał po kasecie. Pod koniec miałem już dość tego błota.
W sumie myślałem, że wynik jednak będzie troszkę lepszy. No niestety w tym sezonie nie ma już na co więcej liczyć więc musze się zadowolić miejscami pod koniec pierwszej setki w open.

Open: 97
M2: 45
Kategoria MTB, Zawody


MTB Marathon - Złoty Stok

Dane wyjazdu:
46.44 km 43.00 km teren
03:26 h 13.53 km/h
HR śr= 160 ud/min  ( 79% )
HR max= 202 ud/min   (100% )
Temp.: 15.0 st. C

Sobota, 20 czerwca 2009 | Komentarze 0

MTB Marathon - Złoty Stok

Katastrofa. Tak mogę określić ten wyścig. Pierwszy podjazd pojechałem po prostu o wiele za mocno (tętno maksymalne z pulsometru to 204 ale traktuję to z przymrużeniem oka) zakwaszając w ten sposób mięśnie. To był początek końca, gdyż na mniej więcej 20km już nogi przestały kręcić. Tętno spadało coraz bardziej a nie miałem siły dokręcić. Doszło do tego, że podjazdy robiłem z tętnem niewiele ponad 160 kręcąc na młynku i nie mogąc przyspieszyć.
Co do samej trasy jak dla mnie była bardzo trudna. Strome rozmoknięte podjazdy i zjazdy bardzo techniczne, błotne i śliskie, na których też nie dało się rozpędzić. Zaliczyłem jedną niegroźną, malutką glebę, która skończyła się miękkim lądowaniem na gliniastej ścieżce.
Niby wynik jest praktycznie taki sam jak ten z Karpacza, gdzie jechało mi się dobrze ale straty do poszczególnych zawodników są nieporównywalnie większe.

Open: 101
M2: 43
Kategoria MTB, Zawody


XC Bike Cup - Las Wolski

Dane wyjazdu:
29.48 km 29.48 km teren
01:52 h 15.79 km/h
HR śr= 173 ud/min  ( 85% )
HR max= 200 ud/min   ( 99% )
Temp.: 20.0 st. C

Niedziela, 24 maja 2009 | Komentarze 1

Jak to zwykle na XC takiej rangi na 4-tym kółku dostałem dubla od Wojtka Halejaka z DHL-u.
Kategoria MTB, Zawody


MTB Marathon - Karpacz

Dane wyjazdu:
45.62 km 37.00 km teren
02:42 h 16.90 km/h
HR śr= 172 ud/min  ( 85% )
HR max= 198 ud/min   ( 98% )
Temp.: 19.0 st. C

Piątek, 1 maja 2009 | Komentarze 1

MTB Marathon - Karpacz

Ten start już znacznie bardziej udany niż w Murowanej. Noga dobrze podawała pod górkę. Wyprzedzałem sporo ludzi. Na zjeździe natomiast tradycyjnie traciłem.
Myślę, że będzie dobrze w tym sezonie ;)

Open: 100
M2: 53
Kategoria Zawody , MTB


"Rekreacyjny" rajd rowerowy Krk - Trzebinia

Dane wyjazdu:
107.07 km 35.00 km teren
04:08 h 25.90 km/h
HR śr= 158 ud/min  ( 78% )
HR max= 202 ud/min   (100% )
Temp.: 18.0 st. C

Sobota, 25 kwietnia 2009 | Komentarze 0

Pogoda dopisała. Pełne słońce. No może mogło by być ciut cieplej i miej wietrznie.
Co do samego rajdu niestety nie udało mi się utrzymać w pierwszej grupie. Próba rozerwania jej poskutkowała tym, że nie dałem rady się utrzymać. I tak do samej mety dojechałem po zmianach z bratem.
Kategoria MTB, Szosa, Zawody


MTB Marathon - Murowana Goślina

Dane wyjazdu:
71.79 km 68.00 km teren
03:08 h 22.91 km/h
HR śr= ud/min  (% )
HR max= ud/min   (% )
Temp.: 13.0 st. C

Niedziela, 19 kwietnia 2009 | Komentarze 0

MTB Marathon - Murowana Goślina

Rano obudziło mnie przepiękne słońce. Tylko myśl o temperaturze tego tanka nie zachęcała do wyjścia z łóżka (około zera stopni).
Cały ranek upłynął pod znakiem przygotowań sprzętowych i jedzeniowych. Jak to zawsze. Po godzinie 9 udaliśmy się na start. Strasznie zimno - wszyscy równo szczękali zębami. Nie pomagały nawet kurtki i cieplejsze długie spodnie.
Jako że miałem sektor startowy rozrzewałem się do ostatniej chwili. Równo o 11:00 nastąpił wystrzał. Poszliśmy. Nie zdziwiłem się jak doszczętnie wszyscy zaczęli mnie wyprzedzać. Byłem świadom, że po tych wszystkich przejściach w tym sezonie moja forma jest co najmniej kiepska. W dodatku takie zimno sprawiło, że znowu (podobnie jak w Chrzanowie na XC rok temu) zaczęły mnie boleć płuca. Prestraszyłęm się wtedy, że skończę tak samo jak tam. Ale na szczęście później odpuszćiło. Ale było już na późno na cokolwiek. Niby zacząłem nadrabiać straty goniąc ludzi i podzczepiając się do mocnych pociągów ale było i tak za późno. Dystans okazał się jeszcze dłuższy niż organizator podawał. Dla mnie to jest żenujące. Zamiast 68km wychodziło wszystkim około 71-72km.

Nie mogę tego maratonu zaliczyć do udanych niestey. Chciał bym się zabrać do jakiejś porządnej jazdy bo jak na razie to było kiepsko i potwierdzenie było na papierze w dziale wyniki :/

Pulsometr kompletnie nie działał. Nie wiem czemu.

Open: 137
M2: 59
Kategoria MTB, Zawody