Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

1. Cyklokarpaty - Rzeszów

Dane wyjazdu:
73.45 km 60.00 km teren
03:54 h 18.83 km/h
HR śr= 169 ud/min  ( 83% )
HR max= ud/min   (% )
Temp.: 18.0 st. C

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | Komentarze 2

Okres zimowych przygotowań upłynął mi w tym roku dość dziwnie. Szczerze mówiąc nie nastawiałem się zbytnio na ściganie w 2012. Powodów było kilka, które miały swoje początki już w ubiegłym roku, gdzie w środku sezonu miałem dłuższą przerwę. Jednak koniec końców wyszło tak, że zdecydowałem się startować razem z drużyną MTB w maratonach Cyklokarpaty, tak więc marzec i kwiecień upłynął już pod znakiem gorących przygotowań pod wyścigi. Wtedy nastawiałem się jeszcze na dystans mega…

Kwietniowa niedziela przywitała nas przepiękną pogodą. Do Rzeszowa dotarliśmy bardzo sprawnie w składzie Borys, Schwepes, Bunio i ja, podczas gdy Godul już aklimatyzował się tam od dnia poprzedniego. Na całe szczęście bo załatwił nam wszystkie formalności w biurze zawodów, dzięki czemu uniknęliśmy stania w potężnej kolejce do zapisów. Niestety organizacyjnie trzeba powiedzieć, że było dość kiepskawo – wspomniana kolejka, brak chipów, start opóźniony w wyniku o 45min, ale ostatecznie w dobrym towarzystwie czas szybko minął na przygotowaniach.

Do ostatniego momentu wahaliśmy się z Buniem czy jechać trasę standardowo mega czy może jednak zaryzykować i pojechać giga?! 79km podawanych przez Orga z czego pierwszych 8km to wyjazd za samochodem policyjnym bez ścigania skusiło nas. To moje pierwsze giga, przyznać musze, że się trochę denerwowałem jak to pojechać.

Ruszamy z rynku w Rzeszowie. Kolumna prowadzona przez policję przejeżdża w bardzo nierównym tempie przez centrum, głównie ścieżkami dla rowerów. Jako że to mój pierwszy start nie mam sektora i próbuję się przebijać do przodu. Nie jest to łatwe, gdyż co chwila jakieś zakręty, dohamowania, przyspieszenia i bardzo niebezpieczne gleby. Nie chcę też przeszarżować na początku z tempem bo do przejechania jeszcze 70km!

Wreszcie przed pierwszym podjazdem terenowym już za miastem samochód policyjny znika i zaczyna się prawdziwe ściganie. Cel mam prosty – przejechać trasę w jak najbardziej równym tempie, więc spokojnie zaczynam podjeżdżać nie przejmując się zawodnikami wyprzedzającymi mnie, sapiącymi jak parowozy. Jadę swoje. Podjazd jest dość wąski i zaczyna się robić ciasno. Sporo osób nie radzi sobie na podmokłej gliniastej dróżce i robią się zatory. Jakoś udaje się przetrwać, kilka szybkich odcinków po asfalcie i w wjeżdżamy w lasek. Tu zaczyna się hardcore! Łatwe zjazdy – choć śliskie – powodują ogromne problemy u większości ludzi. Robi się strasznie ciasno i nerwowo. Korki na zjazdach, korki na podjazdach (a raczej już podbiegach). Taksa sytuacja trwa dobre 15min ale w końcu wyjeżdżamy z lasu i zaczyna się szersza droga polna, na której stawka się luzuje. Tam już każdy daje w swoim tempie. Z pewnością początek trasy można było ułożyć inaczej.



Kolejnych kilka(naście) km upływa mi pod znakiem „nie szarżuj, jedź swoje”. Na płaskich odcinkach doczepiam się do grupek, choć nie zawsze to wychodzi i odpoczywam na kole, chroniąc się przed mocnym wiatrem. Jakiś czas jadę z kolegą z Krakowa – Canion’em, który też jedzie swoje pierwsze giga. Postanawiam się go trzymać, lecz na podjazdach lekko odchodzi więc odpuszczam. Niestety później złapał gumę i tyle go widziałem. Kilka razy tasuję się również ze Schwepesem jadącym mega.

Trasa upływa dość szybko - dojeżdżam do kolejnego bufetu na którym wymieniam zawartość kończącego się bidonu. Obsługa szybko napełnia go po same brzegi jakimś rozcieńczonym izotonikiem, zabieram dwa bananki i w ruszam w dalszą drogę. Teraz już tylko od czasu do czasu widzę kogoś przed i za sobą. Na podjazdach trzymam tempo takie jak inni, na odcinkach płaskich, niewyżyty podczas wspinaczek, dokręcam mocniej i doganiam kolejnych zawodników. Na zjazdach również nadrabiam choć jadę dość zachowawczo.



W końcu dojeżdżam do rozjazdu trasy mega i giga. Przyznam, że dość dziwne uczucie miałem gdy obsługa skierowała mnie w lewo pod górę zamiast prosto do mety w dół. Mam na liczniku 53km a do przejechania zostało jeszcze ponad 20km ale czuję się dobrze, pomimo okresowo bolących pleców. Na odcinku gdzie giga mija mega na tej samej drodze asfaltowej jadąc w odwrotnym kierunku przejeżdżam obok Godula – na oko jest jakieś 20min za mną.

Odcinek trasy łączący miejsce rozjazdu z pętlą mega przejeżdżam kompletnie sam. Czasem widzę kogoś przede mną, jednak odległość jest spora. Mimo to postanawiam w końcu zacząć się zmuszać do większego wysiłku i odrabiać stratę. Zjazd, podjazd, zjazd, podjazd, robi się coraz ciężej. Na bufecie po raz kolejny uzupełniam bidon i ładuję bananki. Zaczyna się dublowanie megowiczów. Bezproblemowo udostępniają mi nawet wąskie singielki więc szybko poruszam się do przodu. Niestety kolegi z giga nie mogę dojść. Cały czas jedziemy w mniej więcej takim samym odstępie kilku minut.

Od 65km zaczynam odczuwać powoli zbliżające się skurcze. Na szczęście podczas regularnego kręcenia na wysokiej kadencji udaje się ich uniknąć, choć nogi już dość zmęczone. Staram się nie robić gwałtownych i nienaturalnych ruchów podczas zbiegania i podbiegania dropów i błotnistych odcinków w lesie.



Ostatecznie dojeżdżam znowu do rozjazdu na którym wcześniej skręcałem na pętlę giga - teraz skręcam w prawo w dół prosto do mety. Już tylko szybki zjazd, na którym o mało co zaliczyłbym niemiłą glebę prosto przed punktem medycznym (no bo jeśli już to tak, żeby miał mnie kto zdrapać :P ). Na szczęście udaje się opanować uślizg przedniego koła i lecę do mety.

Sam koniec przedziwny – żadnego baneru z napisem meta, tylko pan przy stoliku z kartką w ręku i kilku zawodników stojących i dyskutujących między sobą. Wyniku nikt nie jest w stanie podać więc udajemy się większą grupą na start (8km do centrum czyli ten odcinek, który byliśmy rozprowadzani przez policję).

Podsumowując jestem zadowolony z tego jak mi się jechało. Do końca miałem „pod nogą” i było z czego dokręcać. Może mogłem jednak pojechać nieco mocniej, ale tego spróbuję następnym razem. Teraz już przynajmniej wiem, czym się je dystans giga!

Jedyne do czego można się przyczepić to organizacja, ale potraktujmy ją jako niewypał pierwszej edycji i miejmy nadzieję, że na kolejnych już będzie wszystko na tip top! Wyników nie znamy w dalszym ciągu, ale myślę, że w klasyfikacji drużynowej wypadniemy całkiem ok. Schwepes i Borys zatrzaskali punków na mega a ja z Godulem i Buniem na giga.
Kategoria MTB, Zawody



Komentarze
D-Avid
| 20:25 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Na Cyklokapatach to wiesz... :P
A poza tym potrzeba było do generalki teamowej ;-)
lukcio | 20:54 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj Giga, proszę, proszę, nie podejrzewałbym, że się skusisz na ten dystans :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa pangi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]