Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi D-Avid z miasta Kraków. Mam przejechane 51714.97 kilometrów w tym 4381.27 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy D-Avid.bikestats.pl

Archiwum bloga

3. Cyklokarpaty - Strzyżów

Dane wyjazdu:
80.70 km 70.00 km teren
04:27 h 18.13 km/h
HR śr= 169 ud/min  ( 83% )
HR max= 191 ud/min   ( 94% )
Temp.: 20.0 st. C

Niedziela, 27 maja 2012 | Komentarze 1

Do Strzyżowa dotarliśmy standardową ekipą w składzie: Borys, Schwepes i ja. Podróż poszła sprawnie i mieliśmy całe 2h na przygotowania, a nie jest to wcale tak dużo.

Tym razem start wreszcie poszedł punktualnie o 11. Z drugiego sektora ruszam sprawnie i bez przepychania. Wyjazd na drogę i pierwsze km po płaskim asfalcie jesteśmy rozprowadzani przez policję. Tym razem chłopaki nie szaleli i było znacznie mniej nerwowo niż wcześniej.
Skręt w prawo i zaczyna się pierwszy asfaltowy podjazd. Dziś już solidne góry – 2300m w pionie na 75km wg orga. Nie ma co, jadę swoje. Nie ryzykuję, że zdechnę 15km przed metą. Przez to wyprzedza mnie sporo luda, ale leję na to z góry na dół. Miałem się trzymać 170bpm ale pikawa się dziś kręci wysoko. Cały czas bez większego wysiłku kręcę w okolicach 180bpm. Czuję, że to będzie mój dzień. Noga ładnie się kręci.

Na zjeździe w lesie zaczynają się błotne odcinki. W sumie to jestem zaskoczony ilością wilgoci i błota. Musiało widocznie lać w nocy. Na jednym z bagien podjeżdża mi przednie koło i cudem ratuję się jakoś przed glebą ale uderzam kolanem o manetkę. Nic się nie stało, ale boli. Na szczęście to tylko stłuczenie, ścięgno nie ruszone więc cisnę.
Na kolejnym podjeździe decyduję się zostawić moją grupkę. Jakoś tak tempo dla mnie mizerne się stało. W sumie to nawet myślałem, że się ludzie podczepią na koło, ale nic z tego. Na kompletnym lajcie bez jakichkolwiek zrywów odjeżdżam i sukcesywnie zostawiam wszystkich w tyle. Poprawiam na zjeździe i widzę w oddali kolejną dużą grupę. Ale powstrzymuję zapędy przed depnięciem i jadę stałym tempem.

Zjazd podjazd, zjazd, podjazd (w sumie to podejście bo tak stromo) i są moi. Mijam ich bez problemu, jadąc równym tempem. To ci, którzy tak skoczyli na pierwszym asfalcie. Wyprzedzam ludzi aż do rozjazdu MEGA / GIGA. Od tego czasu jadę sam. Z sobą zostawiłem kolegę, który zrobił mnie na szaro (i dwie inne osoby z pociągu) w Pustkowie. Widzę, że na podjazdach siada. Ale, żeby nie było za łatwo to wiem, że na pewno jeden z kolegów z pociągu z Pustkowa jest z przodu. Trochę podkręcam tempo w nadziei, że przeciągnął za mocno na początku i osłabnie. Tym sposobem niespodziewanie dojeżdżam do Leszka – kolejnego z pociągu z Pustkowa. Nie wiedziałem, że on też jest przede mną. Od tego czasu jedziemy razem.
Drugi raz pokonujemy piękny singiel w rezerwacie przyrody. Po zjeździe Leszek przejmuje inicjatywę na podjazdach. Ja się chowam na koło i nie szarpię. Równe tempo ale mocne to podstawa.
Koło 60km zaczyna mi się robić ciężko. Strome podjazdy zmuszają do podprowadzania. Kolega ma strasznie szybkie nogi i na każdym podejściu mi ucieka. Już myślałem, że straciłem z nim kontakt, bo w pewnym momencie zniknął mi w oddali, ale jestem na szczęście szybszy na zjazdach pomimo, że kolega jedzie na full’u.
Meta zbliża się coraz szybciej. Przedostatni podjazd nie jest ciężki. Asfaltowy. Leszek chyba próbuje się oderwać i kilka razy zrywa mocniej. Ja nie daję się, zachowuję zimną krew i trzymam koło. Obmyślam taktykę. Na zjeździe puszczam klamki i lecę w dół na zbity pysk a ostatni podjazd w trupa. Ryzykownie, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Taktyka udaje się idealnie. Wychodzę na prowadzenie na zjeździe i rura! Za chwilę look do tyłu i Leszek został daleko. Jest dobrze, teraz tylko to utrzymać. Niestety trochę płaskiego odcinka mi temu nie sprzyja i kolega zaczyna dochodzić. Na szczęście w ostatnim momencie jak już prawie przyczepił mi się na koło zaczął się podjazd. Zaczynam tyrać. Wysoka kadencja, puls dawno już nie widziany w okolicach 180 bpm i mielę. Na szczycie oglądam się za siebie i widzę, że przeciwnik podchodzi. Bingo! Dostałem dodatkowego speed’a i lecę jeszcze mocniej. Rewanż za Pusków się udaje.
Na ostatnich dwóch km wsadziłem mu prawie 2min. Super. Okazało się, że złapały go skurcze. Znowu jestem 6. w M2, choć na dekoracji stoję niesłusznie na 5. miejscu. Dopiero wieczorem w domu jak zobaczyłem były poprawne wyniki. Z resztą tak się domyślałem, że nie ma w pierwotnych wynikach Łukasza, który był przede mną. Ale i tak jestem super zadowolony. Było zajebiście!
Kategoria MTB, Zawody



Komentarze
lemuriza1972
| 11:02 piątek, 1 czerwca 2012 | linkuj Gratulacje!!!:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nnejt
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]